kiedy ide na sobotni targ i widze swieze, piekne owoce, warzywa, ziola i inne pysznosci, nie moge sie oprzec! musz po prostu je kupic. jeszcze nigdy nie wrócilam do domu z pustymi rekami…
tym razem na pierwszy ogien poszla roszpunka. zielenila sie do mnie pokazujac swoje najpiekniejsze strony i tak slicznie prezac listki, ze po prostu nie moglam jej tam zostawic! 😀
zaraz obok stoiska z warzywami stal sprzedawca serów i na ladzie zauwazylam dojrzaly kozi ser, który tylko czekal, az go zabiore (roszpunka krzyczala z koszyczka, ze zwiednie, jezeli ten kawaler z nami nie pójdzie!). tak oto mialam juz duet, który wyladuje zgodnie na moim popoludniowym talerzu. nie musialam dlugo szukac, aby znalezc rózowe winogrona i zólciutkie gruszki (te byly co prawda obcojezyczne, ale doszlam do wniosku, ze troche integracji nie zaszkodzi! 😀 ). a poniewaz jestem uzaleniona od tessynskiej musztardy figowej i mam ja zawsze w lodówce moglam zakonczyc moje zakupy na targu i pedzic do domu, zeby przygotowac te pysznosci! 😀 Czytaj dalej