dzisiaj krótko i na temat: wiem, że jeszcze nie kwitną nasturcje i aksamitki. prawdopodobnie w niektórych regionach w ogóle nie kwitną jeszcze kwiaty. kupiłam jednak na targu różne jadalne kwiaty i chcę trochę wyczarować wiosnę! poza tym – mimo, że wyhodowane w cieplarni – są dosyć smaczne, a przede wszystkim dodają koloru i… humoru! jesteśmy już tak zmęczeni tą przeokropnie przeciągającą się zimą…
życzę więc wszystkim dobrego humoru w oczekiwaniu na piękne, wiosenne dni. niedługo ma być u nas 20°C!!! nie mogę się doczekać…
składniki dla 4 osób
4 filety rybne*
parę gałązek tymianku
oliwa z oliwek extra vergine do smażenia
sól morska
*w mojej wersji witlinek, ale równie dobrze może to być dorsz, okoń morski, dorada, lub każda inna ulubiona ryba!
sałata
ok. 600 g młodego, świeżego szpinaku
jadalne kwiaty: nasturcje, aksamitki (pąki kwiatowe bez nasady szypuły*!), bratki.
filety z 1 dojrzałej pomarańczy
12 pomidorków koktajlowych
*w celach dekoracyjnych położyłam do zdjęć całe kwiaty, szypułki są jednak niejadalne!
dressing
3 łyżki świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy (ok. ½ pomarańczy)
5 łyżek oliwy z oliwek extra vergine
1 łyżeczka białego octu balsamicznego*
1 łyżeczka miodu płynnego
ząbek czosnku, posiekany lub przeciśnięty przez praskę
sól morska
świeżo zmielony czarny pieprz
*w wersji bezglutenowej zastąpić sokiem z cytryny
składniki na dressing umieścić w miseczce i wymieszać trzepaczką do połączenia składników. dosmakować.
szpinak umyć, osuszyć, usunąć łodygi. pomidory pokroić w ćwiartki, filety z pomarańczy porkoić w dużą kostkę. wszystko umieścić w misce, polać dressingiem, wymieszać. rozłożyć na talerzach, dodać kwiaty.
filety rybne oczyścić z łusek, umyć i dobrze osuszyć papierowym ręcznikiem. skórę naciąć ukośnie w paru miejscach. doprawić solą i pieprzem. smażyć najpierw krtótko na stronie skóry, a kiedy będzie ładnie zrumieniona, przełożyć na krótką chwilę na drugą stronę.
ułożyć na talerzach, obok ssałaty, serwować od razu.
smacznego!
Uczta dla oka, dla podniebienia pewnie takze- ze nasturcje sa jadalne wiedzialam ale turaski??? – nie :O)
Basiu-mistrzowsko!!!
pozdrawiam cieplutko Ciebie i Kinie
ania
cześć aniu! ha! ja i moja mama też nazywamy je turaskami!!! :)))) do tej pory nikt nie wiedział o co mi chodzi, hahahahaa….
dziękuję! przekażę kini pozdrowienia.
życzę miłego dnia, pozdrawiam ciepło, b.
Fantastyczne dietetyczne danie. Feria barw na talerzu wyostrza mój apetyt
Nabieram coraz większej ochoty na wprowadzenie kwiatów do kuchni.
ja muszę przyznać, że do niektórych kwiatów musiałam się przekonać i parę razy popróbować, żeby docenić ich smak.. to chyba tak jak z imbirem i kolendrą! niektórzy kochają od razu, niektórzy potrzebują czasu, a niektórzy nienawidzą… ;))))
Ależ kolorowo i cudownie u Ciebie:-) Te kwiaty biją po oczach, ale w takim pozytywnym znaczeniu:-) Ja jeszcze nie jadłam nigdy kwiatów…
Wróć, podjadałam kiedyś kwiaty akacji:-))
no widzisz! a ja jeszcze nigdy nie próbowałam akacji… muszę koniecznie spróbować!