włoska bułka. oryginalna tylko z oliwą z oliwek. cudownie pachnąca, mięciutka w środku, z chrupiąca złotą skórką. duże dziury powietrzne w srodku powodują, że jest leciutka, co oczywiscie doprowadza do tego, ze sięgam automatycznie po nastepny kawałek! 🙂 możecie dodać do ciasta suszone pomidory, oliwki lub włoskie orzechy, smakuje po prostu genialnie. osobiście uwielbiam ją w naturalnej postaci, ponieważ często robię crostini albo bruschette, ale o tym innym razem! 🙂 Czytaj dalej
flammkuchen. alzacki oryginał.
dzisiaj znowu coś dla mojej drugiej połówki. muszę go trochę uspokoić, zanim znowu zaserwuję mu coś słodkiego! 🙂
flammkuchen oznacza dokładnie tłumaczone „płomienne ciasto” ale bardziej mi pasuje „pieczone w płomieniach”. jest to związane z faktem, iż podczas pieczenia w piecu, płomienie dochodziły do brzegów ciasta pozłacając je. oryginalny flammkuchen to typowo wiejskie danie. tradycyjnie spełniał dość specyficzną funkcję – przygotowując go jednocześnie sprawdzano temperaturę pieca, który po rozpaleniu ognia był zbyt gorący, by przystąpić do delikatnej czynności, jaką było pieczenie chleba. Czytaj dalej
chińska micha
dzisiaj coś zupełnie innego. moja druga połowa się w końcu zbuntowała i zażyczyła sobie czegoś konkretnego, nietuczącego, zdrowego i pikantnego. dosyć ciastek, ciasteczek, słodkości. stwierdził, że i wy na 1oo% macie dosyć deserów i czas najwyższy żebym w końcu wstawiła coś „na ząb”. tak więc nie dałam się długo prosić i zrobiłam chińszczyznę.
ważne dla mnie jest w kuchni, aby przygotowanie jedzenia dla nas nie trwało wieki. i akurat to danie jest po prostu błyskawiczne! 😀 Czytaj dalej
tostowe muffinki z jajkiem i bekonem
obiecywałam coś słonego i proszę! te małe, pyszne muffinki* pochłonęliśmy dzisiaj na śniadanie i muszę stwierdzić, że to wspaniały początek niedzieli. po prostu idealne. a może lepsze jest stwierdzenie: proste i idealne? :))) wszystko, czego moja dusza (i również ciało) na śniadanie potrzebuje: jajko, bekon, zarumienione tosty posmarowane masłem…. pycha… musicie je po prostu wypróbować!
życzę wszystkim udanej niedzieli… i nie zapomnijcie: dzisiaj o 2o.oo, na tvn, następny odcinek masterchef!! obiecuje: to już nie zabawa, zaczyna sie prawdziwa walka…. 🙂 Czytaj dalej
bób. moja kolejna ukochana nowalijka…
bób zawsze zapowiadał nadejscie lata. beztroskie dzieciństwo, początek wakacji… kiedy o nim myślę, widzę moją rodzinę zebraną latem w ogrodzie, przy dużym stole. na środku wielka misa wypełniona po brzegi bobem pachnącym koperkiem i czosnkiem… a my rozmawiamy, śmiejemy się i zajadamy tą pyszną nowalijką. tak prosto z miski, rękami… to taka zdrowa alternatywa* chipsów! 😉 Czytaj dalej
botwinka. czysty smak wiosny…
wróciłam z polski załadowana nowalijkami. między innymi kupiłam chyba z 1o pęczków botwinki. nie mogłam przejść spokojnie koło straganu, poniewaz botwinka to jedna z moich najukochańszych zup, a w kolonii nie udało mi się jej do tej pory nigdzie kupić…
wiedzieliście, że te pierwsze maciupkie buraczki (które gotuje się razem z liśćmi), są podobno wyrywane w celu przerzedzenia grządek i zrobienia miejsca dla większych i dorodniejszych buraków? całe szczęście, że jakaś mądra głowa wymyśliła tą przepyszną zupę!!! Czytaj dalej
sałata w truskawkowej kąpieli z arbuzem, serkiem feta & miętą
wczoraj była u nas wstrętna pogoda (dzisiaj zresztą również). 🙁 zbyt szaro, zbyt zimno, zbyt mokro. jesień. i to taka w niedobrym humorze. po ostatnich – prawdziwie letnich, a wręcz upalnych – dniach, to naprawdę horror.
długo nie musiałam się zastanawiać, w jaki sposób poprawić nastroje i przywrócić troche słońca, jeżeli nawet nie w całym mieście, to chociaż w naszych czterech ścianach… 😀 już moja babcia mówila: dziecko, co taka smutna jesteś? zjedz ociupinkę! najlepszym lekarstwem na chandrę jest coś dobrego do jedzenia…znacie to? 🙂 Czytaj dalej
roszponka z grillowanym kozim serem, różowymi winogronami, skaramelizowaną gruszką i tessynską musztardą figową
kiedy ide na sobotni targ i widze swieze, piekne owoce, warzywa, ziola i inne pysznosci, nie moge sie oprzec! musz po prostu je kupic. jeszcze nigdy nie wrócilam do domu z pustymi rekami…
tym razem na pierwszy ogien poszla roszpunka. zielenila sie do mnie pokazujac swoje najpiekniejsze strony i tak slicznie prezac listki, ze po prostu nie moglam jej tam zostawic! 😀
zaraz obok stoiska z warzywami stal sprzedawca serów i na ladzie zauwazylam dojrzaly kozi ser, który tylko czekal, az go zabiore (roszpunka krzyczala z koszyczka, ze zwiednie, jezeli ten kawaler z nami nie pójdzie!). tak oto mialam juz duet, który wyladuje zgodnie na moim popoludniowym talerzu. nie musialam dlugo szukac, aby znalezc rózowe winogrona i zólciutkie gruszki (te byly co prawda obcojezyczne, ale doszlam do wniosku, ze troche integracji nie zaszkodzi! 😀 ). a poniewaz jestem uzaleniona od tessynskiej musztardy figowej i mam ja zawsze w lodówce moglam zakonczyc moje zakupy na targu i pedzic do domu, zeby przygotowac te pysznosci! 😀 Czytaj dalej
kremowa zupa z bialych szparagów: sezonowo & sensacjonalnie
zapach roznoszacy sie w domu, kiedy przygotowuje ta zupe to dla mnie jeden z pierwszych powiewów wiosny…
w sezonie szparagowym, który trwa od polowy kwietnia do prawie konca czerwca, ta elegancka zupa jest moim ulubionym pierwszym daniem. gdybym mogla, jadlabym ja chyba codziennie! 😀
mozemy ja na wiele sposobów urozmaicac. serwowac z zielonymi szparagami, grzybami, swiezym – zielonym lub cukrowym – groszkiem, a w bardziej wykwintnym wydaniu z owocami morza (muszle, krewetki, kraby, czy nawet homar). Czytaj dalej
rosól z kury. przepis podstawowy
dzisiaj krótko i zwiezle, ale nie obawiajcie sie, bedzie za chwile jeszcze jeden wpis! 😀
doszlam do wniosku, ze od czasu do czasu, bede wam podawala przepisy tzw. podstawowe, które sa nieodzowne w kazdej kuchni. dla niektórych to na pewno smiesznie proste, ale dla poczatkujacych moga byc duza pomoca. Czytaj dalej