nie wyobrażam sobie wielkanocy bez pasztetu. no i oczywiście bez jajek, sałatki jarzynowej, pieczeni rzymskiej, chrzanu, ćwikły, chałki, mazurków i tak właściwie to jeszcze wielu przysmaków! 🙂 mogłabym tak dłuuuuugo.
dzisiaj w każdym razie dzielę się z wami przepisem na przepyszny pasztet mojej mamy. dodałam w tym roku do niego zielonego pieprzu i nie zmieliłam trzy, tylko dwa razy. a to dlatego, że ciekawa byłam jego struktury, kiedy będą w nim wyczuwalne kawalątki mięsa. wybór zostawiam wam! mnie smakuje zarówno bardziej, jak i mniej zmielony. chociaż chyba jednak wolę ten bardziej zmielony. ale uli woli gruboziarnisty. czyli w tym roku kompromis!
składniki
500 g cielęciny lub wołowiny
500 g wieprzowiny (np. 300 g łopatki, 200 g świeżego boczku)
500 g wątroby wieprzowej albo cielęcej
garść suszonych grzybów
włoszczyzna (1 duża cebula, 2-3 marchewki, ½ selera, por, 1 pietruszka)
3 ziarna ziela angielskiego
10 ziaren czarnego pieprzu
2 listki laurowe
sól
dodatkowo
60 g suchej bułki (ok. 1-1,5 bułki)
3 jajka
zielony pieprz ziarnisty w zalewie
sól morska
czarny świeżo zmielony pieprz
gałka muszkatołowa, świeżo starta
imbir w proszku
cieniutkie plastry słoniny (opcjonalnie)
smalec do wysmarowania formy (opcjonalnie)
na pasztet można użyć łopatkę, karczek, szynkę lub biodrówkę. można obejść się bez wątroby i zastąpić ją innym rodzajem mięsa. może być to jeden rodzaj mięsa, albo dowolnie dobrane proporcje. im więcej rodzajów, tym bardziej treściwy i smakowity będzie pasztet!
mięso (bez wątroby!) umyć, umieścić w garnku, zalać zimną wodą. dodać obrane i umyte warzywa, grzyby i przyprawy. gotować ok. godziny na wolnym ogniu. w połowie gotowania posolić (ok. 3 czubatych łyżeczek soli). od czasu do czasu usuwać łyżką cedzakową tworzącą się na powierzchni wywaru pianę. ugotowane mięso odstawić do ostudzenia.
wątrobę obrać z błony, pokroić w kawałki, włożyć do garnuszka i sparzyć we wrzątku przez około 3 minuty.
w miseczce umieścić bułkę i zalać gorącym wywarem do napęcznienia.
wystudzone mięso (najlepiej na następny dzień), wątrobę, bułkę oraz część ugotowanych w wywarze warzyw (1 marchewkę, ½ pietruszki, ¼ selera, ½ cebuli) zmielić maszynką do mielenia mięs. jeżeli pasztet ma być delikatny i kremowy, należy zmielić mięso trzykrotnie. jeżeli ma być bardziej „gruboziarnisty” wystarczy dwukrotnie (ja w tym roku zmieliłam dwukrotnie, mój mąż lubi kawałeczki mięsa wyczuwalne w strukturze).
żółtka oddzielić od białek. białka ubić na sztywną pianę dodając szczyptę soli, a pod koniec ubijania łyżeczkę cukru.
do przemielonego mięso dodać żółtka, zielony pieprz ziarnisty, przyprawić solą, pieprzem i gałką muszkatołową do smaku. delikatnie połączyć z ubitą pianą z białek.
piekarnik nagrzać do 180°C.
dużą formę (tortownicę lub keksówkę), lub dwie mniejsze, wysmarować smalcem. boki i dno wyłożyć plasterkami słoniny*. w formie umieścić masę mięsną, uważając, aby nie powstały pęcherze powietrza. cieniutkie plasterki słoniny można również ułożyć na pasztecie.
piec ok. 80-90 minut.
* blaszkę można również wyłożyć papierem do pieczenia.
jeżeli chcecie, żeby pasztet miał różowy kolor, należy do gotowania użyć odrobiny spożywczej saletry. ja dostaję ją od znajomego rzeźnika. 😉
pasztet pysznie smakuje z ćwikłą lub chrzanem!
buona pasqua!
Bede piekla, przepis wyglada obiecująco, a pasztet wyszedl Ci bajeczny
dziękuję! 😀
Też bardzo lubię pasztety. Fajny ma kolor:-)
ten kolor to dzięki saletrze… 😉 stara sztuczka dobrego rzeźnika! hahahahaa….
Wygląda super. Ja w opcji grubo mielonej, albo, choć mniej, tak po francusku, na totalną miazgę w stylu bardziej musu niż naszego pasztetu. Co człowiek to inny pasztet ;)) uściski kochana! Bardzo się cieszę, że wróciłaś do szalonego gotowania:***
no właśnie ja nie mogę się zdecydować. ten grubo zmielony ma coś niesamowitego w sobie, te różnorodne struktury są naprawdę pociągające… ale jeżeli zmielony, to rzeczywiście na miazgę! 😀
szaleję w kuchni, kiedy tylko mogę, hahahahaa…. ściskam cię słoneczko! 😀
mogłabym jeść tylko pasztet, najlepiej z domowym chrzanem, pysznie wygląda! już się nie mogę doczekać świątecznego obżarstwa:)
pesteczko, ja się już obżeram, nie mogę się oprzeć!!! przy robieniu zdjęć pożarłam grubą pajdę pasztetu z chrzanem! ale cieszę się na rodzinkę i zastawiony stół!!! i walkę na jajka! mam nadzieję, że tym razem moje wygra… 😉
mmmm przepysznie wygląda a z zielonym pieprzem musi być świetny. Ja też piekę, często piekę bo mój synek bardzo lubi a kupnego mu nie podam.
Basiu ja robię z kurczaka, wędzonego boczku i wątróbki. Na święta też będę robiła 😉
małgosiu, dziękuję!
mniam, twój pasztet musi być pyszny! wstawisz przepis na blogu?
Oczywiście, jak tylko upiekę 😉
bardzo ciekawy pomysł:)
😀
Pan Narzeczony z delegacji przywiózł cały pęk swojskiej pasztetowej! Także na wszelkie pasztety nie mogę już patrzeć!
hahahahaaa…. zamknij szybko oczy i przejdź do drożdzowej buły!!! 😀
Ooo pasztet na święta ? Nie znam tej tradycji 😉 i niej lubię pieprz u ale chyba obejdzie się bez niego 😉 przepis na pewno wyprobuje ;*
a ja nie wyobrażam sobie wielkanocy i bez pasztetu! oczywiście nie musisz dawać pieprzu, bez niego też smakuje wyśmienicie. moja mama nie daje, to takie moje urozmaicenie! 😀
😉
Basiu czy u Ciebie praktykuje się zostawianie jednego pustego talerza przy stole w święta Bożego narodzenia dla zbłąkanego wędrowca??W wielkanoc zdecydowanie powinnaś zostawiać taki talerz. Chętnie bym do Ciebie zbłądziła na te wszystkie drożdżowe smakołyki,paszteciki itd. 😉
pod tym względem jestem zdecydowanie tradycjonistką i ZAWSZE stawiam nakrycie! zresztą za każdym razem mam jakieś zbłąkane dusze przy stole, hahahahaa…. jak zabłądzisz, to będziesz mile widzianym gościem! :))))) ściskam cię serdecznie, b.
Hahah to się bardzo cieszę. Będę próbowała dobrze „zbłądzić”,może się uda!
😀
Właśnie siedzi w piekarniku 🙂
Takiego jeszcze nie robiłam więc jestem ciekawa jak wyjdzie 🙂
A popołudniu będę robić mazurka :)))
cześć dorothy! mam nadzieję, że będzie smakował! trzymam kciuki i napisz koniecznie, jak wyszedł. zarówno pasztet, jak i mazurek!
ściskam wielkanocnie, b.
Pasztet bardzo smaczny,mazurka zrobiłam marcepanowego i wyszedł obłędny,wszyscy się nim zajadali 🙂
Zrobiłam też drożdżówkę z powidłami którą pokochała moja córka niejadek
dorothy, to super!!!! cieszę się. to niesamowity komplement dla mnie… 😀 pozdrowienia dla całej rodzinki!
Pycha! Poprostu pycha!Idę pichcić dalej:)Pozdrówki
ach, cieszę się!!! 😀 pozdrawiam!
Basiu jestem ciekawa tej saletry, czy to oznacza że mięso było wcześniej zapeklowane.
Basiu czy mięso było peklowane ,że pasztet ma taki różowy kolor
maju, przepraszam, ale przeoczyłam twój pierwszy komentarz! sorry… tak! dodaję specjalną sól z saletrą, którą organizuję sobie od znajomego masarza. nie zawsze to robię, ale akurat miałam i zrobiłam różowy pasztet! 😀 mój tata stwierdził, że woli brązowy! ;D ściskam cię ciepło, basia.
Basiu, czasami jak mam na jakas potrawe ochote i nie za bardzo wiem, jak ja przygotowac, wchodze na Twoja strone i sprawdzam, czy cos podpowiadasz w temacie. Wszystkie pysznosci, ktorymi mnie zainspirowalas wyszly niesamowicie 🙂 Ach… do tej pory mam w pamieci smak ciasta do pierozkow z Twojego przepisu 🙂 🙂 🙂 Niestety, ze wzgledu na mojego 7-miesiecznego synka, musialam zrezygnowac z nabialu i czesc rzeczy poszla w odstawke, ale pasztecik zrobilam… z drobnymi modyfikacjami, ze wzgledu na malca, lecz oczywiscie (niczego innego sie nie spodziewalam) mamy niezly pasztet na sniadanie, czasami kolacje, hi, hi… 🙂