dzisiaj moje urodziny. nie lubię tego dnia. a tego roku szczególnie. leje, jest zimno ponuro i buro, a więc na złość upiekłam ciasto. jadłam kiedyś podobne na florydzie i kojarzy mi sie zawsze z latem i piękna pogodą. wymieniłam sok z limonek na maracuje, tak mi chyba nawet bardziej smakuje…
musze stwierdzić, że masy wyszło mi strasznie dużo, więc dorobiłam jeszcze 6 małych tartletek. nie wiem, czy moja foremka do tarty jest za mała, ale następnym razem zrobię po prostu w tortownicy! jeżeli macie jednak ochotę na pieczenie w formie do tarty, zróbcie może masę z 4 żółtek (proporcje podam na dole)…
tak czy siak, humor mi się trochę poprawił. za oknem co prawda dalej horror, ale ja wcinam pyszne ciacho ze świeżymi owocami i bitą śmietaną (jak szaleć, to szalec!!!). siedzę co prawda pod kocem i marzę o następnym pięknym lecie, ale jego smak mam już w ustach…
składniki
ciasto
200 g herbatników pełnoziarnistych (ja wzięłam digestive)
1 łyżka brązowego cukru (ja wzięłam muscovado)
125 g stopionego masla
1 białko
1 łyżka cukru
masa
600 ml mleka skondensowanego (słodzonego)
270 ml soku z marakui
sok z 1 limonki (ok. 30 ml)
6 żółtek
jeżeli będziecie robili w formie do tarty radzę zrobić mniej masy:
400 ml mleka skondensowanego (słodzonego)
170 ml soku z marakui
sok z 1 limonki (ok. 30 ml)
4 żółtka
sposób wykonania
ciastka rozgnieść wałkiem na miał, wymieszać z brązowym cukrem i ze stopionym masłem. białko ubić na sztywno, dodać łyżkę cukru i ubić na lśniącą masę. wymieszać z ciastkami. wyłożyć na wysmarowaną tłuszczem formę do pie (ja wzięłam formę do tarty, to chyba to samo) i rozgnieść palcami, aby było równo rozłożone (również na boku, wysokość ok. 2-3 cm). wsadzić do nagrzanego do 150°C piekarnika, piec 8 minut. wyjąć, odstawić do ostudzenia na kratkę.
żółtka ubijać przez 5 minut na puszystą masę. powoli dodawać skondensowane mleko i ubijać na środkowych obrotach miksera przez następne 3 minuty. powoli dodawać sok dalej ubijając, do uzyskania jednolitej masy. wlać na schłodzone ciasto i piec przez 25 minut w piekarniku rozgrzanym do 150°C.
serwowac ze świezymi owocami. dla odważnych proponuję bitą śmietanę. :)))
Да Ви е сладко!
Basiu, nie możesz mieć złego humoru w takim dniu. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, spełnienia wszystkich marzeń i wygranej w programie:-) U mnie też tarta na poprawę humoru:-)
marzena, dziekuje ci bardzo za zyczenia! musze zobaczyc, co ty za tarte upichcilas! 😀 pozdrawiam…
Ciasto wygląda bardzo apetycznie, ale chyba trudno je nazway „key”. W oryginale nazywa się key lime pie, a słowo key określa gatunek limonek- key limes to odmiana amerykańska, znacznie mniejsza, ale bardziej soczysta od limonek azjatyckich, tak więc twist z marakują już nie jest key 🙂
hahahaa… dzieki! czlowiek sie jednak do konca uczy! wyobraz sobie, ze ja jakos wbilam to sobie do glowy, ze chodzi o key west na florydzie, a nie o rodzaj limonek! 😀 tam to ciasto jadlam i nie zastanowilam sie! pozdrawiam!
juz poprawilam! 😀
Odmiana tych limonek właśnie stamtąd pochodzi, jadłaś więc najbardziej oryginalną z możliwych wersji:-) A marakuja jest pyszna i na pewno świetnie się sprawdzi w tej tarcie.
tak, tak! teraz juz wiem… :))) pozdrawiam! basia.
Co prawda spoznione ale od serca, a skoro ja jestem wielka to i serce moje wielkie jest, wiec…AUGURI!!! Wszystkiego najlepszego Basienko! 100 lat na kazda z Twoich dlugich nozek!:***
Lapie kawalek (bez malin) „key-nie key” ciacha do porannej kawencji:) Wyglada zabojczo!;)
kachna, WIELKIE dzieki!! :)))) jestes cudownym srodkiem na poprawienie humoru! :))))
dla ciebie oczywiscie kawalek „key-nie-key” (od dzisiaj bede ja tak nazywac, hahahahaha) bez malin! wiem, ze ich nie trawisz… :))) sciskam i zycze wspanialego weekendu! :****
Mniam, pychotka…
Życzę wszystkiego co najlepsze, spóźnione ale szczere :). Pozdrawiam serdecznie,
Marcelina
dziekuje marcelino! witam na moim blogu i pozdrawiam… basia
pyszna tarta 😀 sama muszę taką upiec jak będę na weekend w domu 😀
Oglądam masterchefa, życzę powodzenia 😀
Sama chciałabym kiedyś wziąć udział w czymś tak niesamowitym.
witam siaśka, też uwielbiam tą tartę. cieszę się, że podoba ci się program. radzę tylko wziąźć udział w następnej edycji. to naprawdę niezapomniane przeżycia! :))))
Wiesz ja swoją kulinarną przygodę zaczęłam dopiero rok temu. Raczej bym sobie nie poradziła. Dopiero się uczę 😀
ach, siaśka. talent kulinarny się ma, albo się go nie ma! :))) najważniejsze to wierzyć w siebie!!! a przez rok jeszcze się możesz dużo nauczyć… znasz ten film julie i julia? jeżeli nie, to koniecznie obejrzyj…
Cudna ta tarta! Faktycznie musiała smakować latem…
cieszę się, że się podoba.. pozdrawiam. i witam na moim blogu! 😀
Pani Basiu, nie sądzi Pani, że powinna oddać tytuł Master Chefa oraz wszystkie inne nagrody? Zachowała się Pani bardzo nieetycznie. Nie jest Pani amatorką……
Bardzo smacznie wygląda ta tarta! Koniecznie ją wypróbuję… Napewno zachwycę nią podniebienia mojego Lubego 🙂 o ile mi tak ładnie wyjdzie, jak Pani tarta :))
Spóźnione życzenia urodzinowe, uśmiechu od ucha do ucha i spełnienia marzeń! :))
Pozdrawiam Darciaaa 🙂