dzisiaj trochę inny temat niż kulinaria. karnawał w kolonii. albo się go kocha, albo nienawidzi. obojętnym na to szaleństwo nie pozostaje nikt. kolończycy twierdzą, że to… piąta pora roku! :)) od tłustego czwartku, tu zwanego „weiberfastnacht”, w który to całym miastem rządzą kobiety, do wtorku, miasto stoi na głowie. codzienne bale, pochody, specjalne posiedzenia karnawałowe. na ulicach panuje zwariowana atmosfera, wszyscy tańczą, śpiewają kolońskie, karnawałowe piosenki (potrzebowałam naprawdę dużo czasu, żeby się do nich przyzwyczaić, hahahahaaaa…). a w środę popielcową wszystko się kończy… jest nawet karnawałowa piosenka, która nosi taki tytuł! 🙂
poniedziałek, czyli dzisiaj, to rosenmontag (różany poniedziałek). to punkt kulminacyjny karnawału. przez miasto maszeruje największy pochód, tłumy ludzi zbierają się, żeby go oglądać. i to nie tylko kolończyków! specjalnie tego dnia zjeżdżają się ogromne ilości turystów (dzisiaj było ok. 1 miliona ludzi na pochodzie!)… karnawaliści idący w pochodzie rzucają słodyczami (w tym roku podobno 150 ton!!), które zbierane są nie tylko przez dzieci. 🙂
wszyscy są przebrani, im bardziej zwariowany kostium, tym lepiej. wielu karnawalistów przygotowuje swoje kostiumy przez cały rok, wiele z nich szyte jest ręcznie.
wszystkie knajpy są wypełnione po brzegi, ale i tak największa zabawa jest na ulicach.
O Rosenmontagu się już wiele nasłuchałam od siostry, która mieszka w Niemczech i szczerze mówiąc brzmi to naprawdę ciekawie! Szkoda, że u nas nie obchodzi się tych ostatków tak kolorowo! Pozdrawiam! 🙂
kapitalny strój, kapitan też wspaniały!
Właśnie widziałam, że wskoczył ten post a potem coś dziwnego się działo 🙂 teraz już jasne 🙂 to widzę, że karnawał pełną gębą! U nas dziwny weekend! Bardzo dziwny… 😀
Dobrze, że miałaś Kapitana u boku, bo coś czuje, że był niezły podryw na ulicy ;))) Szczególnie urzekające są srebrne legginsy, sama bym na nie poleciała! Pięknie się tam kochana zabawiacie, a przy okazji i ja, oglądając zdjęcia.
Wypada mi chyba tylko życzyć szampańskiego tygodnia!
xoxo
hihihihiiii…. leginsy wymiatają! :))))))))))
w środę popielcową koniec szaleństw, ale za to jeszcze dzisiaj i jutro!!!
wam również szampańskiego humoru i szalonego śledzika! xoxo
wiele lat mieszkałam w niemczech w dusseldorfie,z karnawałowych dni najbardziej lubiłam obcinanie krawatów mężczyznom.oj było super,fajne wspomnienia…miłej zabawy życzę
Ślicznie:)
Mieszkalismy w Kolonii 20 lat temu, ale karnawal zawsze mile wspominamy!!!!Pozostaly zdjecia i wspomnienia, moze kiedys znowu wybierzemy sie aby swietowac ostatki w Kolonii.Pozdrawiam z zimowej Kanady!!!!
wlasnie dzisiaj cie odkrylam przez czytelniczke mojego blogu, barzo mi sie u ciebie podoba, kocham jedzenie, wiec dobrze trafilam, haha!
super wygladalas, ja tez z köln jestem, ale my „ucieklismy” na narty. a te leginsy to super! i plaszcz wogole tez, no i peruka, haha, wszystko super!
pozdrawiam, dorota