„widziałem basię w kuchni i jej praca zrobiła na mnie duże wrażenie.” to zdanie wypowiedziane przez JORDIE CRUZ jest w mojej głowie od kiedy je usłyszałam i brzmi jak najpiękniejsza melodia…
ale po kolei.
wylądowaliśmy w barcelonie, jednym z najpiękniejszych miast na świecie. byliśmy wszyscy zachwyceni. jedliśmy tapas zarówno w przydrożnym barze, jak i w wystawnej restauracji. mogliśmy „łyknąć” trochę klimatu tego miasta i zapomnieć na chwilę o konkurencjach, o stresie, o nerwach. byliśmy zgraną paczką, kumplami, którzy spędzają wspólnie czas rozprawiając o tym, co lubią najbardziej: naturalnie o jedzeniu! ta sielanka nie trwała jednak długo… 😉
po małej przejażdżce po mieście wylądowaliśmy pod przepięknym budynkiem. nikt z nas nie zdawał sobie sprawy, gdzie jesteśmy. stwierdziliśmy jednak jednogłośnie, że pachnie gwiazdkami michelin. myśleliśmy, że będziemy mieli okazję odwiedzić jakąś profesjonalną kuchnię, więc kiedy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli okazję jeść w tym cudownym miejscu, wyskoczyliśmy wszyscy z kapci, hahahahaa…. ABaC, to restauracja z dwoma gwiazdkami michelin, to świątynia dla wszystkich kulinarnych zapaleńców. a jordie cruz to po prostu… młody kulinarny bóg. to następny niesamowicie charyzmatyczny kucharz, którego poznałam dzięki udziałowi w programie. thanks! 🙂
degustowaliśmy menu składające się z 6 dań. jako aperetif zaserwowano melonowe mojito w wersji molekularnej. pierwszym daniem był wywar z cebuli i trufli ze skórką pomarańczową podany z włoskim pieczywem drożdżowym z gęsią wątróbką i prażonymi orzeszkami pinii. następnym daniem były płynne gnocchi parmezanowe z masłem cytrynowym, orzechami, trawą cytrynową i truflami. potem mogliśmy zachwycać się wędzonym tatarem na sosie z gotowanego żółtka, z kremem musztardowym z foie gras z dodatkiem kaparów, szalotki, ogórka i posypki z japońskiej bułki tartej. na tym wszystkim królował kwitnący ogóreczek na listkach musztardowca. kolejnym daniem była we własnych łuskach smażona ryba „lorito” z cebulą, grzankami czosnkowymi, pomidorami i bazylią. daniem głównym był gołąb po królewsku nadziewany duszonym mięsem, foie gras, sokiem ananasowym, jagodami i orzeszkami pinii. ukoronowaniem menu był deser: prażona bułka tarta z lodami bananowymi, wanilia, biszkoptem i bourbonem.
nie jestem w stanie ująć w słowa mojego zachwytu. a to już o czymś świadczy! 🙂
po jedzeniu do stołu podszedł sam mistrz i porozmawiał z nami chwilę. mogliśmy zadawać mu pytania, na które nam odpowiadał. po chwili zapytał się, czy nie mamy ochoty obejrzeć jego kuchni. zerwaliśmy się wszyscy z miejsc, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. jordi pokazał nam swoje królestwo, a my chodziliśmy z zapartym tchem rozglądając się jak dzieci po fabryce czekolady!
w pewnym momencie stanęliśmy przy jednym ze stołówi i jordi powiedział, że pokaże nam, jak przygotowują jedno z dań. byliśmy wszyscy zachwyceni, do momentu kiedy michel wyciągnął z szafki nasze fartuchy i powiedział, że musimy się przy tym bardzo skupić, ponieważ będziemy musieli zrobić identyczne danie. pamiętam, że zrobiło mi sie niedobrze. wystarczyło mi spojrzeć na innych uczestników i ich zielone twarze i wiedziałam, że oni czują to samo.
skupiałam się niesamowicie. starałam się zapamiętać każdy, nawet najmniejszy drobiazg. odliczałam sekundy, żeby wiedzieć, ile dymku musimy wpuścić pod kopułę. mogliśmy spróbować tatara i rozebrałam go na części pierwsze. smakowałam każdego składnika z osobna i starałam się zapamiętać jego strukturę, smak i kolor.
kiedy zabraliśmy się do pracy, byłam skoncentrowana jak nigdy. bardzo starałam się uchwycić smak kremu z foie gras i musztardy. doprawialiśmy go również specjalną wodą miodową i brandy. uwierzcie, to było niemałe wyzwanie! kiedy podszedł do mnie jordi i powiedział, że krem i mięso wyglądają bardzo dobrze, skakałam w duchu z radości jak mała dziewczynka! :)) powiedział, że ma nadzieję, że go nie zawiode. robiłam wszystko, żeby się tak nie stało… sos z żółtka też wyszedł mi dobry i byłam ogólnie bardzo zadowolona. pamiętałam wszystkie kroki przygotowania, wiedziałam w jakiej kolejności muszą być układane warstwy…
później nie było już wesoło. kiedy poszłam do zamrażarki po mój płatek z kremu, aby zacząć wykańczać tatara, okazało się, że nie ma go już w lodówce. zdawałam sobie sprawę, że mam już zbyt mało czasu, żeby zamroził mi się nowy, ale mimo wszystko spróbowałam. niestety, tak jak myślałam, następny pasek się nie zamroził i byłam zmuszona posmarować tatara odrobiną niezmrożonego kremu… potem okazało się, że jakby jeszcze za mało nieszczęść na mnie spadło, ktoś wziął mojego kwitnącego ogóreczka. powoli trafiał mnie szlag i straciłam panowanie nad sobą. to wszystko kradło mi cenne sekundy, które potrzebowałam, aby wykończyć danie. na szczęście agnieszka widząc mój szał, przybiegła do mnie z ogórkiem, którego umieściłam razem z listkami musztardowca na tatarze. niestety, było już za późno żeby puścić dymek pod kopułkę. próbowałam co prawda rozpalić „dymiarkę” (nie mam pojęcia, jak to urządzenie się nazywa, sorry!), ale ręce trzęsły mi się tak niemiłosiernie, że nie udało mi się nawet zapalić zapalniczki… bałam się, że zostanę zdyskwalifikowana, a przede wszystkim nie chciałam rozczarować jordiego. stałam nad tym moim ślicznym tatarem bez dymku i łzy zbierały mi się w oczach. trochę poprawił mi się humor, kiedy miłosz powiedział do mnie, że dym dymem, ale mój tatar prezentuje się najlepiej ze wszystkich. 🙂
no cóż. krótko przed werdyktem miłosz szepnął do mnie: ty! a ja byłam pewna, że wygra michał z moim kremem na tatarze… jordi wywołał mnie i michała do przodu, mówił coś po hiszpańsku, nic do mnie nie docierało. myślałam tylko, że on zrobił najlepszego tatara, a mój będzie najgorszy. kiedy michel przetłumaczył, co jordi mówi, myślałam, że oszaleję ze szczęścia! chwalił moją pracę, moje skupienie w kuchni, twierdził że widać, że jestem dojrzalsza i bardziej pewna tego, co robię. że obserwował moją pracę i mu się to bardzo podobało. a wręcz, że moja praca zrobiła na nim duże wrażenie. czy jest coś piękniejszego dla kucharza, niż usłyszeć takie komplementy z ust takiego geniusza kulinarnego?? dla mnie nie ma.
a kiedy dotarło do mnie, że przechodzę do finału, byłam chyba najszczęśliwszą osobą pod słońcem!
najgorszy był jednak moment, kiedy okazało się, że moje dwie kochane babeczki, kinia i aga, będą walczyły przeciwko sobie. i kiedy zrozumiałam, że tylko jedna z nich przejdzie do finału, ryczałam jak bóbr. chłopcy uspakajali mnie, ale nie mogłam się opanować. do tego całego dramatu doszło to, że aga skaleczyła się okropnie w palec, traciła cały czas dużo krwi, nie dało sie tego zastopować, żar się lał z nieba, dziewczyny dawały z siebie wszystko, czas upływał niemiłosiernie i w końcu aga musiała pożegnać się z programem. w pierwszym momencie nikt nie był w stanie cieszyć się przejściem kini do finału. nawet ona sama. to był okropny moment, ale udało się nam wszystkim w końcu ochłonąć…
kiedy zobaczyłam, że aga ma się dobrze, że wszystko z nią ok. mogłam uściskać kingę i cieszyć się jej sukcesem.
agnieszka jest niesamowitą osobą z ogromnym poczuciem humoru i jeszcze większym talentem kulinarnym. urzekła mnie już na castingu w gdyni i cieszę sie, że dotarłyśmy razem tak daleko.
następną osobą, która musiała pożegnać się z programem był michał. bardzo się polubiliśmy, wyszło jak wyszło z tym kremem. wyjaśniliśmy sobie, co mieliśmy wyjaśnić, daliśmy po razie i jest wszystko super! 🙂 a michu gotuje bosko i jest niesamowitym estetą, co widać też w każdym jego daniu.
no i masz babo placek… mamy trójkę finalistów! 😀
Gratulacje! Trzymam kciuki za finał! 😀
dziękuję!
A ja poza dobrym jedzeniem, lubię poprawną pisownię, z wielkimi literami na początku imion, imion własnych i zdań 🙂 a nie jakieś prostackie uproszczenia, jak językowy McDonald’s…
Gratuluję:)
Akcja z musztardą to jakaś masakra, bo niby się przyjaźnicie, a wyszło z tego Michała szydło z worka! żenada!!! bardzo mi się to nie podobało!oj bardzo!
aga
aga, tak, masz rację. dla mnie to była masakra, tym bardziej, że nie mogłam zrozumieć, jak ktoś mógł wziąźć czyjś krem (pomijam w tej chwili aspekt brania obcych rzeczy), nie mając pojęcia, jak on smakuje! w tym daniu, w takiej kuchni, jest ważny każdy składnik!
ale sprawa wyjaśniona. ja nie lubię się boczyć! 🙂
pozdrawiam, basia.
Gratulacje! Nam również bardzo podoba się Pani opanowanie w kuchni. Ja w podobnej sytuacji prawdopodobnie popełniłabym seppuku 🙂
hi dorottya,
dzięki! ja byłam na króko przed tym! :)))))))))))))))
pozdrawiam, basia
Cieszę się twoim sukcesem:-) A tak na marginesie to cholernie przystojny ten Jordie Cruz:-))
dziękuję marzeno! omg. i to jak przystojny! ;)))))
Pani Basiu, bardzo podoba mi się to, w jaki sposób pisze Pani o Michale. Trzeba mieć ogromną klasę 🙂 Miałam wrażenie, ze Michał nie zabrał tego płatka złośliwie, po prostu to był impuls. Bardzo polubiłam Waszą ekipę. Mimo, że moją faworytką jest Kinga, życzę wszystkiego najlepszego. 🙂
witam, dziękuję za miłe słowa i za życzenia. pozdrawiam, b.
Baskaaaaaa!!! Wiedzialam, wiedzialam no…czulam to tylkiem:)))…i moimi obolalymi kciukami;)
Pieronico jedna, gratuluje Ci wejscia do finalowej trojki! Zasluzylas na to!:)
Phi…i dodam tylko, ze mnie niczym nie zaskoczylas, bo przeciez to bylo wiadome od samego poczatku;)
Buziale!:*
kachna, moja ty kochana!! to tylko dzieki twoim zbolalym kciukom wywalczylam wejscie do finalu!! trzymaj dalej czarownico!
dzieki kachna, ogromne dzieki…
xoxo, basia
ilez to emocji i wzruszen, a dla was jeszcze dodatkowo tre4su. szkda, ze tak malo miejsca w finale, bo nam tez zal niektorych odchodzacych. trzymamy kciuki m i r
ach, my też chcielibyśmy, żeby najlepiej było 14 finalistów! 😀
dziękuję za kciuki. b.
na TVN-ie reklamują, że można wygrać książkę Twoją, Kingi lub Miłosza? to już napisaliście ją? tzn ten kto zwyciężył napisał?
witam. tak, książka została przez zwycięzcę programu już napisana. pozdrawiam. b.
Program emitowany jest z opóźnieniem, wszystkie odcinki już dawno zostały nagrane, stąd info o ksiażce
Już jest zwycięzca ? To musi być Basia , nie ma innej opcji xD Ale Hiszpania piękna a ostatnia konkurencje straszna…do końca byłem pewny , że Agnieszka przejdzie choć Kinga też gotuje super…Jestem pewny , że wygrałaś Basia i pozdrawiam 🙂
Takerbdn99
Takerbdn99,
hiszpania przecudowna, mam ochotę „wypostować” trochę zdjęć z miasta i z targu. to niezapomniane chwile i niesamowite emocje… pozdrawiam, b.
oglądając Masterchefa widać, że najbardziej zaprzyjaźniła się Pani z Agnieszką. Cieszyłyście się ze swoich sukcesów i często można Was było zobaczyć razem. Utrzymujecie teraz jakiś prywatny kontakt ? pozdrawiam
agnieszka zajęła bardzo ważne miejsce w moim sercu. oczywiście mamy kontakt, prawie codziennie telefonujemy, wysyłamy sobie maile, niesamowicie tęsknimy i żałujemy, że tak daleko od siebie mieszkamy… pozdrawiam.
Dzień dobry! 🙂 gratuluje zdobycia tytułu MasterChefa !
W związku z Pani wygraną mam nurtujące pytanie – kiedy przeprowadzka do Polski i czy wróci Pani do Gdańska? :)))) (preferowana odpowiedź – TAAAAAK!!!), bardzo bym chciała, aby Pani przyszła restauracja mogła być gdzieś w pobliżu !! :)))
pozdrawiam,
Ewelina 🙂
nie wiedziałam gdzie to napisać więc napiszę pod tym artykułem.
GRATULACJE Pani Basiu! Trzymałam za Panią kciuki 🙂 Bardzo się cieszę że to Pani wygrała ten finał 🙂
Wiedziałem że Pani wygra 🙂
Choć jeszcze moim cichym faworytem była Kinga i Maciek .
Ale jak sie robi takiego tatara że widząc go w tv czuje jego smak to nie może byc inaczej :)Gratuluje talentu jak Pani otworzy Bistro to wpadniemy z żoną na tatara bo to na pewno ”dobry dań”
Pozdrawiam Piotrek