dzisiaj czas na bruschettę. dla niektórych to może nic specjalnego – kiedyś było to jedzenie biednych ludzi – ale dla mnie to specjał! a właściwie jeden ze specjałów kuchni włoskiej. to pyszne, chrupiące kanapki z pomidorami*, bazylią, czosnkiem i oliwą. i tu leży pies pogrzebany! im lepsza oliwa, tym – dla mnie – lepsza bruschetta! 🙂
ale co tu dużo mówić. bruschetta jest tak pyszna, że obojętnie, ile zrobię, znika w oka mgnieniu. nikt nie fatyguje się nawet, żeby ją położyć na talerzu. każdy łapie ją po prostu z blachy…
możecie ją również serwować jako przekąskę do apéritif. jestem pewna, że wasi goście będą zachwyceni.
* naturalnie najlepiej smakuje z pięknymi, aromatycznymi pomidorami w lecie, ale poza sezonem zastępuję je pomidorkami koktajlowymi
8-9 kromek ciabatty
400 g pomidorków koktajlowych
1 duży ząbek czosnku (lub 2 mniejsze)
3 gałązki bazylii
dobra oliwa z oliwek
sól, świeżo zmielony czarny pieprz
sposób wykonania
piekarnik rozgrzać do 230°C.
z pomidorów usunąć gniazda nasienne i pokroić w kostkę. dodać posiekany drobno czosnek, pokrojone listki bazylii, plać dobrze oliwą, dobrze posolić i doprawić pieprzem. wymieszać.
kromki ciabatty położyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, posmarować lekko oliwą i wstawić do nagrzanego piekarnika na ok. 4 min. brzegi powinny być ciemno złote, jednak środek powinien być miękki.
grzanki wyjąć z pieca, nałożyć na nie przyprawione pomidory. gotowe!
i dzisiaj znowu życzę wszystkim: buon appetito!
Nic specjalnego? To jedna z najpyszniejszych rzeczy jakie świat (oczywiście mam na myśli włoski pępek świata :)) wymyślił! Mało rzeczy tak bardzo kojarzy się z latem. Chętnie powspominam. Dzięki Kochana ;**
katarzynko,
dla mnie to lato w jego najpiękniejszej odsłonie! dlatego, kiedy wywącham gdzieś aromatyczne pomidorki, nie mogę się oprzeć, żeby chociaż na parę minut wyczarować trochę lata w mojej kuchni. a do tego zapach świeżej bazylii… omg. muszę sprawdzić, czy zostało jeszcze trochę ciabatty! hahahahaa…. xoxo, b.
Ty teraz pakuj szampana do lodówy bo będzie co opijać! Byłaś wielka. Kupię Ci za to skrzynkę rasowej francuskiej musztardy 🙂
Buziaki
:)))) katarzynko, finał to już coś, prawda? cieszę się jak świnka… trzymam cię za słowo! buziak.
Widzialam dzisiaj rano na moim blogu ikonke z ta Twoja bruschetta ale tym razem nie dalam sie nabrac:p Z premedytacja odczekalam az do po-obiadu! Hehehe…:)))
I love bruschetta!:) W kazdej ilosci i o kazdej porze. A klasyk z pomidorami i bazylia jest nie do przebicia;)
Pomimo deszczowej aury zycze Ci udanej niedzieli!:*
kachna, twoja lasagne zniknęła w sekunde! hahahaa…. cała rodzinka pałaszowała, aż im się uszy trzęsły!!!
tobie również miłej resztki niedzieli…
xoxo,b.
Uwielbiam! 🙂
ja też… 😀
Pyszna ta Twoja bruschetta Basiu 🙂
Droga Basiu robiłas biszkopt ? odpisalam ” u siebie” a później nie miałam czasu już tutaj się pojawić 🙂
Calusy
kromeczko,
kurczę nie! niestety jeszcze nie… pozmieniały mi się trochę plany, ale przepis zapisany i jak tylko zrobię, dam ci od razu znać! pozdrawiam, b.
A ja nigdy nie robiłam, ale wygląda smakowicie.
najwyższy czas, żeby zrobić. jeżeli nie masz ochoty na pieczenie ciabatty, możesz spróbować zrobić na zwykłej bagietce. nie będzie to smakowało tak genialnie, ale na pewno będzie pyszne! pozdrawiam, basia.
O tak! Uwielbiam!!! 🙂
Witam
Robie taką samą wersję,ale zapiekam razem ciabatę z pomidorkami.Pyszne!!!Znajomi się zajadają
thanks for sharing..
Ten smak, zapach… Cudowny!!!
Natchnęłam się tym przepisem już miesiąc temu ale dopiero teraz odważyłam się napisać
Moja rodzinka nazwła tę potrawę roboczo – jako – zapiekane kanapeczki ;)) i jest już obowiązkową pozycją w weekendowym menu :))
Łaczę je razem z crostini 🙂 dla każdego coś miłego 🙂
Pozdrawiam i dziękuję za inspirację :))
jp
Ps. Moja 7letnia córcia uwielbia przeglądać Pani książkę (bo oczywiście mam i korzystam często), siada przy mnie i mówi „mamo, ugotuj nam coś z master chefa” i oczywiście gotuję, piekę i … smakuję :)))) dziękuję 🙂
ja uwielbiam pomidory w każdym wydaniu a to wydanie jest pyszne…dodatkowo mała modyfikacja-jak skropie chleb oliwą z oliwek to pocieram po tym przepołowionym czosnkiem-wtedy chlebek ma czosnkowy aromat:) a i jadłam kiedyś polane lekko sosem czekoladowym:D przyznam że niezłe było:)
witaj agafisiu,
twoje modyfikacje są bardzo ciekawe, dziękuję! z sosem czekoladowym bruschetty jeszcze nie próbowałam! 😀
ponieważ dodaję czosnek do pomidorków, nie robi to różnicy, czy chleb jest potarty czosnkiem, czy nie. jego aromat jest wystarczający. ale jeżeli piekę sam chleb skropiony oliwą również zawsze go pocieram ząbkiem! 😀 uwielbiam ten aromat… xxxx, b.
ja też uwielbiam czosnek z oliwą:)
a z czekoladą to była jakaś wariacja kucharza:) pierwszy raz w życiu jadłam w górach to danie właśnie z czekoladą:) a jak pomidory nie są najlepsze sypię jeszcze odrobinkę cukru do pomidorków:)
to tak samo mamy! ja też dodaję odrobinkę cukru! 😀
no proszę:) ale w przepisie nie ma:)
pomidorki koktajlowe są przeważnie u nas takie słodkie, że zapomniałam po prostu dopisać! w sosie pomidorowym chyba o tym piszę… 😀
też zawsze wolę koktajlowe:) ale ale:) mam w tym roku swoje własne malinówki -oprócz papierówek:) swoje to swoje:) dorobiliśmy się małej działki więc korzystam z dobrodziejstw:)
no wiesz co?? nie dość, że papierówki, to jeszcze przepyszniutkie malinówkl??? no teraz zazdroszczę jeszcze bardziej! 😀
agafisiu, lecę do łóżka. dzisiaj wyjątkowo wcześnie, ale angina mnie łapie, cała jestem połamana. a w sobotę lecę do warszawy!! mam nadzieję, że jakoś mi się uda zaleczyć! jutro odpiszę na inne twoje komentarze, ok?
jesteś kochana! 😀 śpij dobrze & do jutra! 😀
to czosnek cytrynkę i do łóżka a nie do stolicy się wybierasz:D dbaj o siebie kochana-i szczęśliwej drogi:*
agafisiu, przeleżałam plackiem cały wczorajszy dzień. trochę mi lepiej, ale jeszcze nie idealnie… nie lubię brać antybiotyków, więc kuruję się „domowo”, ale to zawsze dłużej trwa… a do stolicy lecę, bo jutro mam występ w tv! 😀 😀 jeżeli masz ochotę, to zapraszam na DD wakacje na tvn… pa!
o to udanego występu gwiazdo:D niestety nie mam tvnu…ale w internecie poszukam:) powodzenia-i zdrowiej żebyś nie nakichała do potraw hehe:)
hahahahaaa… nie nakichałam! udało się! nawet nie wyglądałam na chorą! czuję się też znacznie lepiej… wstawię linka na blogu dla wszystkich, którzy będą mieli ochotę obejrzeć.. buziaczki! 😀
już po wszystkim? dla takiego pudziana to stos kotletów pewnie robiłaś:D
jak znajde linka to obejrze:) buziale ;*
to była krótka piłka! lot, gotowanie, lot powrotny! tak, nagrillowałam się nieźle! ale mieliśmy też niezły ubaw! tu link, jeżeli masz ochotę. opiszę to jutro na blogu, dzisiaj mam trochę prywatnych spraw do załatwienia 😀
http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/jedzenie-dla-silnych-facetow,95681.html
buziole! 😀
super:) dzięki:) zaraz obejrzę:)
Jutro zagosci na kolacyjce mmm pycha ! 🙂
paulina,
mam nadzieję, że będą smakowały, tak jak nam! 😀 pozdrawiam!
Oj smakowały Pani Basiu rewelacyjnie ! nawet mój 3letni synek jadł aż mu się uszka trzęsły :)!
paulino, proszę mi mówić na „ty”! 😉
bardzo się cieszę, że smakowało! a już super świetnie, że synkowi smakowało. dzieci są najszczerszymi krytykami i nie tak łatwo je zadowolić! 😀
ściskam ciepło, również malucha, życzę miłego wieczoru. b.
Pani Basiu!
Przed chwilą zrobiłam to cudo zwane bruschettą, wyszło idealne , a smakowało – nieziemsko!
Zamiast ciabatty użyłam chleba, tylko to miałam pod ręką 😀
Nawet moim braciom smakowało, a za czosnkiem oni raczej nie przepadają..
Jest to bardzo dobry przykład prostoty i doskonałości, uwielbiam czytać Pani bloga i przepisy,
już niedługo wypróbuję brownie, nie mogę się doczekać! 😉
I choć jestem pewnie jedną z najmłodszych czytelniczek (czy 12-latki czytają przepisy kulinarne?)
jestem bardzo zafascynowana Pani kuchnią!
Pozdrawiam!
Joanna
joasiu, to po prostu CUDOWNIE!!!! cieszę się ogromnie, że w tak młodym wieku jesteś tak zafascynowana gotowaniem!!! rzeczywiście nie znam chyba wielu 12-latek, które czytają przepisy kulinarne… 😉
poza tym cieszy mnie, że bruschetta smakowała! na chlebie też jest pyyyyszna, to prawda.
proszę, napisz koniecznie, jak smakował ci brownie, kiedy go upieczesz! muszę ci tylko dopisać, że ciasto najlepiej smakuje w dniu następnym… chociaż nie zawsze udaje się wytrzymać: u nas znika po paru godzinach! 😀
pozdrawiam cię i ściskam ciepło, b.