niedługo tłusty czwartek, więc nie może się przecież obejść bez pączków!! nie wyobrażam sobie tego dnia bez tradycyjnych „tłustośći”, a wy?
przepis na bomboloni znalazłam parę lat temu na włoskim blogu (oczywiście leciutko go pozmieniałam, nadałam im lekko pomarańczowy aromat. hahahaa… nie byłabym sobą!). jadłam te malutkie pączunie we florencji, bardzo mi smakowały rano, do filiżanki cappuccino… w oryginale były serwowane z „crema pasticcera” (to taki krem „budyniowy”), ale lubię je również wypełnione konfiturą lub – w tłusty czwartek – kremem z ajerkoniakiem…
składniki na ok. 30 sztuk
550 g mąki
60 g cukru
20 g świeżych drożdży
szczypta soli
250 ml letniego mleka
3 duże jajka
starta skórka z 1 pomarańczy (albo cytryny)
2 łyżki Grand Marnier (albo ekstraktu z wanilii)
100 g roztopionego masła
ok. 2 l oleju rzepakowego do smażenia
wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową.
sposób wykonania
mąkę przesiać do miski i wgnieść dołek, wkruszyć do niego drożdże, dodać szczyptę soli, posypać łyzką cukru i polać 3 łyżkami mleka. delikatnie wymieszać z odrobiną mąki, aby powstała gęsta masa. przykryć i postawić w ciepłe miejsce* do wyrośnięcia (ok. 10-15 minut). drożdżowa masa powinna podwoić swoją objetość, a powierzchnia powinna być „porowata”.
* wstawiam zawsze miskę do piekarnika nagrzanego do temp. ok. 30°C. najlepiej rozgrzac lekko piekarnik i po uzyskaniu temperatury wyłączyć i dopiero wtedy wstawić przykrytą ściereczką miskę.
pozostały cukier roztrzepać z jajkami, wlać do miski z mąką i rozczynem, dodać resztę mleka, startą skórkę, grand marnier (lub ekstrakt z wanilii), wyrobić*, pod koniec dodać stopione masło. wyrabiać kilka minut, ciasto powinno być gładkie, elastyczne i lśniące.
*najlatwiej oczywiscie maszyną kuchenną lub mikserem z hakiem do wyrabiania ciast drozdzowych, jednak od czasu do czasu wyrabianie ciasta ręką sprawia niesamowita przyjemność! to terapia dla naszych skołatanych dusz: spróbujcie! :))))
uformować kulę, włożyć do oprószonej mąką miski, przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na ok. 1 – 1,5 godziny (ciasto powinno podwoić objętość).
wyrośnięte ciasto wyłożyć na oprószoną mąką stolnicę lub blat kuchenny. rozwałkować na grubość ok. 1 – 1,5 cm. szklanką (5 – 7 cm średnicy) wyciąć pączki, przełożyć na blaszkę oprószoną lekko mąką, przykryć ściereczką i odstawić (jakżeby inaczej? oczywiście w ciepłe miejsce! 😉 ) na ok. 30 – 40 minut do podwojenia objętości.
wyrośnięte pączki smażyć w oleju rozgrzanym do temperatury 175°C*, po kilka minut z każdej strony. po usmażeniu odkładać na papierowe ręczniki do odsączenia. po lekkim przestudzeniu, nadziewać konfiturą (malinową, truskawkową, morelową, różaną, pomarańczową…!) przy pomocy rękawa cukierniczego ze specjalną nasadką.
* ponieważ temperatura powinna być stabilna (pączki nie powinny się zbyt szybko zbrązowić, będą w środku surowe!), łatwiej smaży się pączki we frytkownicy. jeżeli takiej nie posiadacie, najłatwiej smażyć w bardzo głębokiej patelni lub garnku przy użyciu termometru.
w wersji dla dorosłych proponuję wypełnić pączusie kremem z ajerkoniakiem. uwielbiam go i moja wersja „tłustoczwartkowa” będzie właśnie taka. poniżej bardzo prosty przepis na krem.
składniki
250 ml mleka
20 g budyniu waniliowego
40 g cukru pudru
130 ml ajerkoniaku (advocaat)
szczypta soli
sposób wykonania
200 ml mleka ugotować z cukrem i solą. resztę mleka rozrobić z budyniem i ajerkoniakiem. dodać do ugotowanego mleka i dobrze wymieszać, do uzyskania gładkiego kremu. ciągle mieszając gotować ok. 1 minuty. gotowy krem przykryć folią spożywczą, w taki sposób, by folia dotykała kremu (dzięki niej nie utworzy sie nam na kremie „kożuch”) i wystudzić.
serwować posypane cukrem pudrem. lub obtoczone w bardzo drobnym cukrze. albo polukrowane. ja wymieszałam cukier puder z bardzo drobnym, ponieważ lubię, jak trochę chrzęści, ale uważam, że ładniej wyglądają posypane pudrem! 🙂
приятного аппетита!
Cudowne pączki Basiu! Poproszę o dwa do porannej kawy:) Pozdrawiam!
justko, chętnie bym ci wysłała. z poranną kawą smakują po prostu bosko. miałam jednak dosłownie szarańczę za gości, zmietli nawet okruszki, hahahahaaa… ale następnym razem! ;))))
kochana:) hahahaha pączkowe szaleństwo:) cudne!
hahahahaaaa… no, zaszalałyśmy dzisiaj w duecie!!! 😀
i co ja mam biedna zrobić? w jednym czasie z Kinga dodałyście pączki? które mam zrobić? chyba jedne i drugie:D:D:D:D:D
agulec, to nie było zamierzone, ale uśmiałyśmy się właśnie obie! 😀 proponuję zrób oba przepisy, hahahahaaa….
domyślam się:) też kiedyś dodałam taki sam post jak koleżanka:D:D:D:D i tak jak napisałam, zrobię dwa:) a potem napiszę który mi bardziej smakował:) a na koniec dwie godziny na fitnessie będę:D:D:D:D
zawsze wzdycham, kiedy tylko myślę o bomboloni. Uwielbiam te nieliczne dni, kiedy z latte w jednej ręce a w drugiej z pączkiem, z którego wylewa się krem, liczę na powiew wiatru, który przewróci stronę gazety która czytam.
Wierzę, że z konfitura są dobre, ale cały „myk” wg mnie polega na tym żeby były z kremem pasticcera.
Pozdrawiamy serdecznie
Tapenda
ach… czytając twój wpis, poczułam się, jakbym siedziała na tarasie w kawiarni we florencji! dziękuję za to!
masz rację, z kremem są cudowne! ale lubię je też w innych wydaniach. ;))))
Wyglądają super, ja nie jestem „ślepą” miłośniczką pączków , lubię tylko te które wyglądają apetycznie i mało tłusto i powiem prawdę, że już dawno nie widziałam tak ślicznych pączków 🙂
Pozdrawiam
dziękuję myszko! cieszę się bardzo, że ci się podobają. pozdrawiam. 😀
Wyglądają przepysznie…Takie słodkości z samego rana, to prawdziwa uczta dla oczu 😉
koniecznie muszę sprobowac! To bylby moj pączkowy debiut! ;~)
U mnie też już „TłustoCzwartkowe” smaki pączkowe, których nie mam dość 🙂
Twoje pączki wyglądają niesamowicie apetycznie! Lubię szczególnie te z nadzieniem adwokatowym 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Basia
ale pączkowo się zrobiło! w tłusty czwartek można zjeść od każdego po jednym – wtedy nie tuczą;)uwielbiam z konfiturą! Pozdrawiam
Basiu , ja nie wiem Ty chyba cierpisz na brak snu 😛 tak o północy żeby przepisy dodawać ! wtedy ludzie rano wchodzą na bloga a tu taki smak … ale i tak wyglądają pysznie ;D
wyglądają świetnie:) właśnie szukam jakiegoś przepisu na paczki i chyba się skusze na Twój:)
mmm pączusie alesz ladnie wygladaja na tych zdjeciach, az mam na nie ochote 😉
mmmmmmmmmm, wspaniałe. Rodzina się tak nakręciła, że muszę im w weekend zaserwować.
Pozdrawiam serdecznie
Jakie cudne musze jej miec
pączki domowe, najwspanialsze!
swietny przepis nie ma to jak zdrowe drozdzowe paczuchy,nie wiem jak można takie cudenka robic z przetwozonych drozdzy w proszku lub jajek, a tak bywa w cukierniach-niestety jest to nie zdrowe i nie tak smaczne.
piekne 😉 daj jednego 😉
oj przypomniały mi się pączusie mojej babci z nadzieniem różanym…
Wyglądają rewelacyjnie :)pycha!
Jak nic jutro je zrobię, o jak mi ślinka cieknie…
Ojej, jakie śliczne! 🙂 Na pewno też pyszne 🙂 I w miarę zdrowe, bo smażone na oleju rzepakowym, a nie na smalcu 😉 (no co, przecież można pomarzyć o tym, że pączek jest zdrowy :))
Wyglądają fantastycznie, takie puchate, u mnie dziś faworki klasyk 🙂
ach, dziewczyny, powiem wam tylko, że ogarnęło nas chyba pączkowe szaleństwo! :))) już jutro następny przepis, super łatwy i szybki! żadnego czekania, łatwo się robi, a łasuchy wyjadają te cudeńka spod ręki! ściskam was wszystkie mocno, dziękuję za wasze komentarze, życzę miłej niedzieli, b.
Narobials mi takiej chcicy na te paczki, ze dzisiaj wyslalam Leo po sniadanie do baru!:)
Wrocil z taca a na niej 2x cappuccio i 2x krapfen (u nas tak sie nazywaja bomboloni;) z crema pasticcera…i wiesz co? Tego mi trzeba bylo!:)))
Muaaaaa!:*
ty to masz dobrze!!! my musimy wyrabiać, czekać, smażyć, robić nadzienia, a ty?? wysyłasz leo do baru i ci przynosi te pysznoty!!!!!!!!!!!!
xoxoxoxoxoxo…. b.
A ja dziś od rana w kuchni pieklam pączuchy i warto bylo bo są smaczniutkie a jakie lekkie.
fajnie!!! :))))
Pani Basiu, bardzo chciałabym wypróbować Pani przepis ale nie mam rękawa do nadziewania, czym to można zastąpić? jest jakaś inna metoda nadziewania pączków, będę wdzięczna za odpowiedz pozdrawiam Ewelina
witam ewelino,
po pierwsze, proooooszę mi mówić na „ty”… :)))
a teraz co do rękawa. można użyć bardzo dużej strzykawki (trzeba kupić w aptece), albo zrobić sobie „rękaw” z małego lejka i papieru do pieczenia. papier trzeba zwinąć w „tulejkę” i włożyć do lejka. wymaga to jednak pewnej wprawy… albo może wbić w pączka mały lejek, a nadzienie umieścić w plastikowym woreczku z obciętą końcówką i wyciskać przez lejek? hmmm… tego jeszcze jednak nie próbowałam.
pozdrawiam, b.
dziękuje za podanie tylu sposobów, sama bym nie wpadła na to, będę robić paczki pierwszy raz i mam nadzieje ze wyjdą pyszne 🙂 pozdrawiam 🙂
ewelino, trzymam kciuki! na pewno wyjdą!!! 😀 napisz proszę, jak ci smakowały!!!
ps. a nie chcesz na początek spróbować mini-pączusiów z serkiem homogenizowanym? są o wiele prostsze i nie trzeba ich nadziewać! ;))))))
a może faktycznie spróbuje na początek tych mini-pączków, oczywiście napisze jak smakowały ale na pewno będą pyszne 🙂
pozdrawiam 🙂
Basiu, zrobiłam mini paczki i są rewelacyjne, może bomboloni zrobię w przyszłym roku :), pozdrawiam 🙂 Ewelina
cieszę się, że smakowały! też uważam, że to rewelacja :)))))))))))
pozdrawiam, b.
W tłusty czwartek zrobię z koleżanką . Na pewno wyjdą pyszne . 🙂 Pozdrawiam
Agata 🙂
mam nadzieję, że smakowały? pozdrawiam, b.
Mi niestety te pączki nie wyszły:-(. Nie dość, że pierwszy raz robiłam pączki to jeszcze nie wyszły. Może fakt, że robiłam je o godz. 23:00. Chyba coś z zaczynem źle zrobiłam. Natomiast te pączusie mini są rewelacyjne. One mi wyszły:-). Robiłam je pierwsze w kolejności:-). Może innym razem się pokuszę i spróbóje o normalnej godzinie je zrobić:-). Pozdrawiam Cię Basiu serdecznie. Ania
aniu, tak strasznie mi przykro!!! :((((( hmmmm, sam fakt, że robiłaś je o godz. 23.oo nie powinien mieć wpływu na pączki. może „przewiało” ciasto (drożdże nienawidzą chłodu), albo zbyt długo (lub zbyt krótko) rosły? trudno mi wydać „diagnozę”… nie zniechęcaj się jednak, proszę!
cieszę się, że chociaż mini pączki ci smakowały.
ściskam mocno, basia.
Witam,
czy ten przepis czasem nie ma swojego źródła na Mojewypieki.com?
witam, ten przepis jest oryginalnym włoskim przepisem, przeze mnie leciutko zmienionym. bardzo możliwe, że na innych blogach jest również udostępniany, nie sprawdzałam. pozdrawiam, b.
Witaj Basiu, tłusty czwartek coraz bliżej zatem trzeba zakasac rękawy i brać się do roboty 🙂 proszę o podpowiedź ws. Ilości mąki do rozczynu…czy drodze dodajemy od razu do całości ilości mąki? Boję się drożdżowych wypieków,ze coś pójdzie nie tak. Pozdrawiam Asia
witaj asiu, nie bój się drożdży! ja też tak kiedyś miałam. cierpliwość i ciepło to wszystko, czego dobry drożdżowy wypiek potrzebuje!! 😀
tak, wsypujesz całą przesianą mąkę do miski, robisz w niej dołek i tylko w tym małym dołku robisz rozczyn. reszta zostaje pod spodem nieruszona. dopiero, jak zaczyn wyrośnie, mieszasz resztę… trzymam kciuki i życzę smacznego!!! 😀